czwartek, 26 lipca 2018

8. Wojciech Chmielarz- Farma lalek


               


                Obiecałam sobie dać Wojciechowi Chmielarzowi kolejną szansę. Miałam nadzieję, że Podpalacz to była długa rozbiegówka przed bardzo dobrą serią kryminalną, bo w sumie o twórczości tego autora do tej pory słyszałam same dobre opinie. Podpalacz wybitnie mi nie podszedł. Brakowało czegoś tej powieści, brakowało powiewu świeżości, czegoś, co pozwoli jej wybić się ponad dziesiątki innych polskich kryminałów. W normalnych warunkach rzuciłabym to w cholerę i nie pakowała się w kolejną powieść z rzędu. Ale postanowiłam dać Mortce jeszcze jedną szansę...
               Farma lalek, bo taki nosi tytuł drugiej książki z serii o komisarzu Jakubie Mortce, przenosi nas z warszawskiego Ursynowa do Krotowic, małego miasteczka gdzieś w Karkonoszach, gdzie dochodzi do tajemniczych zaginięć dzieci. Miejscowa policja, niemająca do tej pory do czynienia z tak poważnymi sprawami, zwraca się do rezydującego tymczasowo komisarza Mortki, który do Krotowic trafia po raczej trudnym zakończeniu ostatniej sprawy, w ramach niejako odpoczynku. Szybko jednak okazuje się, że porwania dzieci to fałszywy trop a sprawa jest o wiele bardziej poważna, kiedy w jednej z opuszczonych sztolni nasz bohater odnajduje okaleczone ciała kobiet.
               Niewątpliwy plus za wywiedzenie czytelnika w pole fałszywymi poszlakami i nagłą zmianę profilu samej zbrodni. Co prawda jest to jeden z nielicznych plusów tej książki, ale trzeba przyznać, że to się akurat Chmielarzowi udało. Kiedy już miałam zacząć wieszać psy na kolejnym raczej nieciekawym wątku kryminalnym, nagle się okazało, że mamy do czynienia z zupełnie innym problemem.
               Autor i tym razem nie zrezygnował z charakterystycznego dla niego sposobu rozwiązywania spraw polegającego na nagłych olśnieniach i przypadkowych odkryciach. Jeżeli czytelnik chce sam próbować wpaść na trop, to będzie mu trudno, bo Mortka albo sam w cudowny sposób trafia na rozwiązanie, albo tak nieporadnie ignoruje oczywiste rozwiązania, że czytelnik musi zaczekać, aż komisarz nadąży za tym co się dzieje.
               Farma lalek co prawda trzyma poziom trochę lepiej od Podpalacza, jednak nie uniknęła błędów. Sztampowe, dwuwymiarowe postacie mieliśmy już wcześniej, drewniane dialogi również. Intryga jest na szczęście lepiej wyeksponowana, bo w Podpalaczu niemalże niknęła na drugim planie. Tutaj jest już trochę lepiej, jednak nadal jest problem z tempem akcji. Fabule w ogóle brak jest dobrego tempa. Bo to potrafi zwolnić i na połowę książki stać się ledwo wyczuwalne, żeby na sam koniec powieści przyspieszyć tak bardzo, że trudno za nim nadążyć. Mamy więc bardzo wolno rozwijającą się intrygę i rozbudowany finał zamknięty w dwudziestu stronach.
               Ale zacznijmy od początku. Pisałam już kiedyś, że w Podpalaczu, pierwszej książce z serii, drażni mnie sztampowość. Szczerze miałam nadzieję na to, że druga część będzie przynajmniej częściowo pozbawiona tej wady. Niestety, tutaj autor nie oszczędza nas od samego początku. Pierwsza scena napisana z perspektywy sprawcy (przynajmniej na to wygląda) ma swoje odzwierciedlenie w co drugim kryminale, lecz tutaj brakuje jej kontynuacji w dalszej części książki. Jest w pewien sposób zawieszona na początku i zostawiona bez wytłumaczenia, dlaczego się tam znalazła. Moglibyśmy ją zupełnie pominąć i nic by się nie stało.
               Z powtarzających się grzeszków serii o Mortce mamy również prostackie teksty bohaterów. Bo oczywiście wszyscy są tak męscy, że muszą sobie co chwilę udowadniać, że w ich żyłach płynie czysty testosteron, a jak najlepiej dać temu wyraz niż zasuwając dymankowo-ruchankowym dialogiem? Oczywiście była żona głównego bohatera jako główną cechę charakteru musi mieć seksapil, a jej nowy partner pojawia się w książce tylko po to, żeby Mortka mógł sobie zwizualizować jak dyma mu byłą. Poziom żenady jest więc wyjątkowo miejscami wysoki.
               Porozmawiajmy też o pracy policyjnej. Jedyną metodą przesłuchania według Mortki jest sprowokowanie podejrzanego tak, żeby zaczął sypać, co oczywiście następuję w pięć minut od rozpoczęcia przesłuchania. W sumie to wszyscy sprawcy w tej książce mają instynkt samozachowawczy w zaniku, bo wystarczy, że padnie na nich cień podejrzenia, a już zaczynają się spowiadać z tego co zrobili, komu i kiedy.
               Reszta policjantów jest tu głównie po to, żeby rozrysować czytelnikom aktualną sytuację do tego stopnia, że pierwsze spotkanie zespołu dochodzeniowego rozpoczyna się tekstem: „To najpoważniejsza i najważniejsza sprawa, jaką kiedykolwiek mieliśmy w Krotowicach”. Czekałam jeszcze na zreferowanie nam najnowszej historii okolicy, ale to na szczęście zostało nam oszczędzone.
               I jeszcze jedno. W Podpalaczu narzekałam na to, że ponieważ Mortka wpada na rozwiązanie za pomocą magicznych olśnień, czytelnik nie ma możliwości samemu dojść do rozwiązania zagadki. Tutaj jest podobnie, bo rozwiązanie znowu przychodzi mu jak prawda objawiona, ale są też takie momenty, kiedy to fabuła musi gonić za czytelnikiem, bo ten domyśla się, że coś jest nie tak już od kilkunastu dobrych stron. Wszyscy wiedzą, że coś jest nie tak, poza naszym głównym bohaterem, komisarzem stołecznej policji, któremu nagle drastycznie spadł poziom inteligencji i nie zauważa oczywistych faktów: coś tu śmierdzi i nawet wiemy skąd.
               Nie chcę spisywać definitywnie Farmy lalek na straty, ma ona bowiem bardzo dobre momenty i miejscami trzyma wysoki poziom. Książkę czyta się całkiem nieźle, jeżeli nie mamy wygórowanych wymagań jeżeli chodzi o kryminał. Jednak pytanie czy rzeczywiście wybija się ponad poziom innych kryminałów? I tutaj chciałam rzucić nazwiskami jakichś poczytnych autorów i autorek polskich kryminałów, którzy mogliby posłużyć jako wzór do naśladowania. Niestety, poza Miłoszewskim i jego zakończoną serią o Szackim, nikt godny polecenia nie przychodzi mi na myśl. Poszukiwanie dobrego polskiego kryminału trwa więc nadal.
               A czy do serii o Mortce wrócę? Pewnie w końcu tak, ale chyba tylko po to, żeby w końcu dowiedzieć się, skąd ta popularność serii. Bo nadal nie mogę znaleźć wytłumaczenia.


2 komentarze:

  1. Kuba Ćwiek na konwentach bardzo go poleca..Jak coś będzie w bibliotece,to przeczytam.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. 43 yr old Staff Accountant III Danny Siney, hailing from MacGregor enjoys watching movies like Tattooed Life (Irezumi ichidai) and Mushroom hunting. Took a trip to Uvs Nuur Basin and drives a Sable. Przenieslismy sie tutaj

    OdpowiedzUsuń